Groove

Strona poświęcona wiedzy o kulturze w środowisku street dance

Jam u poppingowców

1 komentarz

Popping zawsze był moją wielką miłością, chociaż raczej taką z serii Romeo i Julia, czy Tristan i Izolda, bo z jakiegoś powodu nigdy nie mogę trafić na zajęcia -,-. Zawsze są albo za późno, albo za daleko, albo w ogóle nie umiem znaleźć. Od przyszłego roku koniec z tym! Nawet, jakby miały być o piątej nad ranem, to idę! (Mamo, jeśli to czytasz wiedz, że nie jesteś w stanie mnie powstrzymać!)

Ale póki, co… odwiedzam sobie ludzi z poppingu na jamach (czyt. dżemach). Jam sesion (dżem seszyn) to taki luźne spotkanko, na którym po prostu leci muzyka, a ludzie sobie tańczą. Po prostu taka impreza.

Uwielbiam jamy! To na prawdę świetna zabawa. Jest luz, fajni ludzie, spoko muza i świetna atmosfera. Czego chcieć więcej? Można podpatrzeć ruchy innych i nauczyć się masy rzeczy, albo po prostu tańczyć swój styl. Zero presji. No i ludzie są wspaniali. Nie będą się na ciepie dziwnie patrzeć, bo nic nie umiesz, tylko pokażą ci, co i jak, albo zaczną z tobą tańczyć. W ogóle mam wrażenie, że wszyscy street dancerzy są tacy wyluzowani, pewni siebie, a równocześnie zdystansowani i oczywiście pełni życia i radości. Nie zależnie od tego, jaki styl tańczą: czy to jest agresywny krump, czy wesoły i kobiecy wacking. Na prawdę uważam, że bycie częścią takiej społeczności to na prawdę coś.

Ostatnio wbiłam im na jam 13.04. Uznali, że zabawnie będzie, jeśli go zorganizują trzynastego w piątek. Zasadniczo to w sumie wygląda zawsze w miarę podobnie. Gasimy światło i zapuszczamy poppingową muzykę. Najpierw każdy tańczy dla siebie, żeby złapać groove. Potem robimy sobie kółeczko i można do niego wejść na seta*, duet, albo cokolwiek sobie wymyślisz. Możesz tańczyć, albo się wygłupiać, albo osiąść z boku. Po prostu zero spiny i pełny luz. Na prawdę super.

Jedna odpowiedź do wpisu “Jam u poppingowców”

  1. admin pisze:

    *set – solówka

Zostaw odpowiedź