Groove

Strona poświęcona wiedzy o kulturze w środowisku street dance

Zastępstwo z Krumpu

brak komentarzy

Piersi (czyli moja instruktorka hip-hop) wyjechała do Austrii. Wydaje mi się, że na jakiś turniej. W każdym razie zorganizowała nam zastępstwo z Missy Zonta, krumperką z grupy Zonty. Pokazała nam parę podstaw z tego właśnie stylu.

Ogólnie to lubię zastępstwa. Piersi jest spoko, ale trzeba się uczyć u różnych nauczycieli, bo każdy ma własny styl, więc nie warto nikogo kopiować, lecz inspirować się wieloma elementami różnych nauczycieli.

W sumie to… inaczej wyobrażałam sobie krump. Myślałam, że będzie szybszy. Tymczasem jest on agresywny, ale dosyć statyczny. No chyba, że ktoś ma inny styl. Inaczej też wyobrażałam sobie krumpową muzykę. Myślałam, że to będzie coś w stylu Boom – iBenji. No i znów niespodzianka!

Za jedne zajęcia mistrzem się nie zostaje. Ba! Mało, co da się ogarnąć, ale i tak lubię próbki innych stylów. Są bardzo inspirujące.

Jam u poppingowców

1 komentarz

Popping zawsze był moją wielką miłością, chociaż raczej taką z serii Romeo i Julia, czy Tristan i Izolda, bo z jakiegoś powodu nigdy nie mogę trafić na zajęcia -,-. Zawsze są albo za późno, albo za daleko, albo w ogóle nie umiem znaleźć. Od przyszłego roku koniec z tym! Nawet, jakby miały być o piątej nad ranem, to idę! (Mamo, jeśli to czytasz wiedz, że nie jesteś w stanie mnie powstrzymać!)

Ale póki, co… odwiedzam sobie ludzi z poppingu na jamach (czyt. dżemach). Jam sesion (dżem seszyn) to taki luźne spotkanko, na którym po prostu leci muzyka, a ludzie sobie tańczą. Po prostu taka impreza.

Uwielbiam jamy! To na prawdę świetna zabawa. Jest luz, fajni ludzie, spoko muza i świetna atmosfera. Czego chcieć więcej? Można podpatrzeć ruchy innych i nauczyć się masy rzeczy, albo po prostu tańczyć swój styl. Zero presji. No i ludzie są wspaniali. Nie będą się na ciepie dziwnie patrzeć, bo nic nie umiesz, tylko pokażą ci, co i jak, albo zaczną z tobą tańczyć. W ogóle mam wrażenie, że wszyscy street dancerzy są tacy wyluzowani, pewni siebie, a równocześnie zdystansowani i oczywiście pełni życia i radości. Nie zależnie od tego, jaki styl tańczą: czy to jest agresywny krump, czy wesoły i kobiecy wacking. Na prawdę uważam, że bycie częścią takiej społeczności to na prawdę coś.

Ostatnio wbiłam im na jam 13.04. Uznali, że zabawnie będzie, jeśli go zorganizują trzynastego w piątek. Zasadniczo to w sumie wygląda zawsze w miarę podobnie. Gasimy światło i zapuszczamy poppingową muzykę. Najpierw każdy tańczy dla siebie, żeby złapać groove. Potem robimy sobie kółeczko i można do niego wejść na seta*, duet, albo cokolwiek sobie wymyślisz. Możesz tańczyć, albo się wygłupiać, albo osiąść z boku. Po prostu zero spiny i pełny luz. Na prawdę super.

Warsztaty z shuffle, próbuje czegoś nowoczesnego

brak komentarzy

A było to dnia szóstego miesiąca kwietnia…

Wybrałam się na warsztaty z shuffle dance’u. (Drogi czytelniku, jeśli przeczytałeś teraz „szufle”, proszę cię nie popełniaj więcej tego błędu, to jest „szafl”.) Byłam ciekawa, co to jest, a zajęcia były za darmo, więc się wybrałam. Okazało się, że byłam tam jedną z najstarszych osób. Ba! Tam były praktycznie same dzieciaki. W sumie… nic dziwnego. Shuffle dance został ostatnio mocno spopularyzowany. To ostatnimi czasy hit na szkolnych imprezach. Jest on szybki, energiczny, całkiem efektowny i prosty. Myślę, że jak każdy nowoczesny taniec wywodzący się ze street dance’u (no może oprócz twerku, to jednak trochę wymagające). Są przyjemnie wizualnie, a tancerz szybko ogarnia kroki, ale… czy o to w tym chodzi. Nie wiem, czy mam rację, czy po prostu jestem zrzędą wierną old schoolowi, ale mi przynajmniej w takim na przykład shuffle brakowało groove’u, czy tego takiego dążenia do tego, żeby krok wyglądał, jak mojego mentora, czy szukania własnego stylu, a nie tylko skakania, żeby ludzie patrzyli z zachwytem. No, ale kto, co lubi.

House, czyli taniec klubowy

komentarzy: 2

Walkę z Housem rozpoczęłam w tym roku. Tak właśnie… WALKĘ! Tak to jest, jak jesteś początkujący w grupie open*. Na dniach otwartych było całkiem łatwo, wiadomo podstawowe kroki, połowa uczestników to dzieciaki, no i luz… ale na zajęciach okazało się nie tak kolorowo. Pierwszą trudnością jest sam groove, w tym przypadku jack. Polega on na poruszaniu się na palcach + oddawaniu energii ziemi, poprzez uginanie kolan i schodzeniu z palców + wykonywanie szybkich fal ciałem + rozluźnieniu klatki i rąk. Oczywiście do tego dochodzą kroki i szybki house’owy rytm. No cóż… dużo musiałam pracować sama, gdzieś w domu, czy no… po prostu gdziekolwiek było mało ludzi i dużo miejsca. Zdaje się, że mniej więcej w tym czasie brałam udział w jakimś spektaklu, także poszczęściło mi się, bo za kulisami była sala baletowa :).

Ostatnio na zajęcia przyszła instruktorka hip-hop. Pracowaliśmy akurat nad akcentami w muzyce, ponieważ w housowej muzyce ważne są dźwięki, które są sobie gdzieś w tle. Nawet ona miała problem z przestawieniem się na ten styl. Jest on zupełnie różny od hip-hopu. Jest lżejszy i szybszy. Łatwo sobie porównać te dwa style, ponieważ wykorzystują często te same kroki, ale wyglądają całkiem inaczej.

Podsumowując house nie jest prostym stylem. Różni tancerze nawet różnie interpretują rozliczenie w muzyce, co dla mnie już w ogóle jest nie do pojęcia, bo np. poprawnie jest, kiedy dla ciebie raz jest na pierwszy beat, a dla nich raz jest na i*, czy nawet na drugi beat. Także ogólnie kosmos. Nie polecam tym, którzy dopiero zaczynają przygodę z tańcem (chociaż kto wie… może nie skażony hip-hopowymi nawykami umysł lepiej sprawdzi się w takim stylu), ale dla starych wyjadaczy, którzy są zdania, że nic nie jest w stanie ich zaskoczyć może się to okazać ciekawym, zupełnie nowym wyzwaniem.

Trudne początki

komentarzy: 4

Wydaję mi się, że każdy tancerz powinien odpowiedzieć sobie na parę pytań, takich jak: Czego oczekuję od tańca?, W czym czuję się dobrze?, Czy tańczę dla turniejów, zabawy, czy sztuki?. Oczywiście odpowiedzi nie zawsze pojawiają się od razu, raczej przychodzą z czasem, co bywa nieco upierdliwe, czego zasadniczo jestem przykładem. Mnie na przykład zawsze kręcił old school. Style, jak hip-hop*, locking*, czy popping* zawsze były moją zajawką, ale akurat pod domem było jakieś studio tańca, które miało w swojej ofercie coś, co nazwali hip-hopem, ale tym nie było, tak więc, jak tylko trochę podrosłam zaczęłam jeździć do miasta obok na coś porządnego, ale w końcu nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nawet coś, co może się wydawać stratą czasu może nam dać nieoczekiwane efekty. Ja na przykład po paru latach w tym nie za wysokich lotów studiu miałam całkiem rozciągnięte i silne ciało, co sprawiło, że łatwiej ogarniam różne style.

Koniec o mnie, odbiegłam trochę od tematu. Wracając, jest wiele stylów tańca, które różnią się muzyką, sposobem poruszania, czy przeznaczeniem. Najlepiej jest po prostu próbować i się nie poddawać. Czasami problemem może też być kwestia rozróżnienia, czy coś jest nie dla ciebie, czy po prostu sprawia ci trudność, także zawsze trzeba to przemyśleć i nie rezygnować za łatwo.

Wiele osób zaczyna od hip-hopu, co chyba jest całkiem niezłym sposobem, żeby wejść w cały ten świat. Jednak wiele jest szkół tańca, w których różne rzeczy kryją się pod słowem hip-hop i to nie koniecznie jest… hip-hop (wbrew pozorom mówię z sensem, chociaż trochę to, jak masło maślane zaczyna brzmieć). No, więc jest bardzo wiele stylów czerpiących z hip-hopu, takich jak new age, urban, czy commercial. Przyznam się, że nie wiem, czym one się od siebie różnią, ale skupmy się na tym czym się różnią od hip-hopu. W wielkim skrócie taniec hip-hop opiera się na całej kulturze hip-hop, na którą składają się b-boying (znany popularnie, jako breakdance), rap, graffiti, DJing, niektórzy dodają też beatboxing. Poza tym ten styl opiera się głównie na bansie, czyli ruchu polegającym na uginaniu kolan w rytm muzyki. Te bardziej nowoczesne formy tańca zwykle nie używają żadnego groove’u*, ale że czerpią ruchy z hip-hopu, dlatego często są z nim mylone. Są to style bardziej telewizyjne i nieco prostsze. Ja osobiście polecam klasyczny hip-hop, który jest może trudniejszy, ale ostatecznie przyjemniejszy, a do tego osoby, które potrafią hip-hop zwykle ogarniają nowoczesne formy street dance’u, co nie koniecznie działa w drugą stronę.

Także trzeba uważać z wyborem studia. Można po prostu wygooglować sobie instruktora i popatrzeć na filmiki, na których tańczy. Osobiście polecam przejść się na najbliższy turniej, na którym są różne kategorie i pooglądać różnych tancerzy w różnych stylach. Czasami trafiają się wtedy przebłyski typu „Łał! Ja też chcę robić to, co oni!”, albo „Świetna muza! Nauczę się do niej ruszać”, a nawet „Co za klimat… zostanę częścią tego świata…”. Jeśli jednak bardzo nie masz ochoty ruszać się z domu zawsze zostaje youtube. Można sobie pooglądać różne filmiki  turnieji. Szczególnie polecam: Juste Debout, SDS, czy Rytmy Ulicy.

Oczywiście trzeba zawsze szukać, odkrywać, rozwijać się w różne strony… Zwykle tancerze są otwarci na nowe wyzwania (nie tylko taneczne) i uwielbiają mieszać style, co daje im nieograniczoną swobodę wyrazu. Nie wolno się poddawać, nawet jeśli dłuuugo coś nam nie wychodzi. Polecam także tańczyć dla zajawki, czy sztuki, a raczej mniej dla rywalizacji.

Tutaj Autor!

1 komentarz

Cześć! Jestem autorką tego bloga. Niektórzy mówią na mnie Astro, więc pod takim pseudonimem będę tutaj funkcjonować. Tańczę od 2011 roku. Zaczęłam, żeby po prostu znaleźć sobie zajęcie. Próbowałam różnych rzeczy, jak karate, przyrodę, plastykę… ale na prawdę polubiłam taniec i tkwię w tym do dzisiaj. Na co dzień tańczę hip-hop, od tego roku zaczęłam także przygodę z housem, który raczej nie jest moją najmocniejszą stroną, ale to nie powód, żeby się poddawać. Nie uważam się za jakiegoś speca, czy coś… ale mam nadzieję, że moje skromne doświadczenie przyda się chociaż początkującym.

Wszystkie wpisy zawierają wyłącznie moją opinię i nie mają na celu urażenia, czy zniechęcenia kogokolwiek.

Miłego czytania moich wypocin 😉